Był mistrzem suspensu, artystą niepowtarzalnym, umiejącym precyzyjnie budować opowieść filmową, przetykając ją specyficznym czarnym humorem. Jego filmy są jak charakter pisma ‒ nie do podrobienia. Zresztą, pojawiając się w każdym z nich przez kilka sekund, gdzieś w tle (charakterystyczna sylwetka tęgiego, starszego pana w nieodłącznym czarnym garniturze), niejako je podpisywał. Do dziś pozostał niedoścignionym wzorem umiejętności łączenia elementów kina artystycznego i rozrywkowego.
Jego dewiza: „Na początku filmu potrzebne jest trzęsienie ziemi, a potem napięcie powinno stopniowo rosnąć”, oddaje istotę twórczości reżysera, który pozostanie na zawsze w historii kina.
Debiutował jeszcze w kinie niemym, w 1925 roku, wyreżyserował w Anglii 23 obrazy, w tym Szantaż (1929) – film przełomu dźwiękowego (równolegle powstały dwie wersje: niema oraz częściowo dźwiękowa, z wgranymi partiami dialogowymi i elementami muzyki), w którym zagrała Anny Ondra, jedna z ulubionych aktorek Hitchcocka ery kina niemego. W 1939 r. przeniósł się do USA, gdzie zrealizował następnych 30 filmów.
Pierwszym z nich była nagrodzona Oscarem Rebeka (1940). Kolejne obrazy potwierdziły pozycję Hitchcocka jako mistrza gatunku. Jego znakomite dokonania – m.in. Akt oskarżenia (1947), W cieniu podejrzenia (1943), Okno na podwórze (1954), Urzeczona (1945), Zawrót głowy (1958), Psychoza (1960), Ptaki (1963) – weszły do żelaznego kanonu filmowej klasyki. Ostatnim filmem mistrza była zrealizowana w 1976 r. Intryga rodzinna.
Twórca był także producentem dwóch serii telewizyjnych: Alfred Hitchcock przedstawia (1955-1962) i Godzina Alfreda Hitchcocka (1962-1965).
Choć był pięciokrotnie nominowany do Oscara, nigdy nie otrzymał nagrody dla najlepszego reżysera, przyznano mu ją jedynie w 1978 r. za całokształt twórczości. Uznawany był w Ameryce za pierwszorzędnego rzemieślnika, a nie artystę z prawdziwego zdarzenia. Inaczej było w Europie, gdzie francuscy reżyserzy nowej fali, m.in. François Truffaut i Claude Chabrol, uznawali go za swojego mistrza.
Hitchcock oficjalnie nigdy nie wycofał się z zawodu, ciągle mówiło się o jego nowych projektach, ale po siedemdziesiątce był już naprawdę zmęczony. Zajął się przebudową domu w Los Angeles, przede wszystkim, rzecz jasna, jego kuchnią. I to właśnie w swoim ukochanym domu zmarł 29 kwietnia 1980 roku.
